Najlepszym miejscem na zwinięcie czegoś cennego była stacja kolejowa, przewijało się tam mnóstwo ludzi, dzięki czemu nikt niczego nie zauważał. Mało tego, zaskakująco często można było tam spotkać eleganckie panie z małą walizką, albo i bez niej. One wszystkie były moim ulubionym celem, idealne wyglądające pomimo podróży pociągiem z mnóstwem biżuterii na rękach. Może i dla kogoś innego okradanie ludzi głównie z bransoletek czy zegarków byłoby nudne, ale mi to nigdy nie przeszkadzało.
Jak zwykle dyskretnie okradłam moje ulubienice, noszące ciuchy droższe od mojego niemalże zabytkowego telefonu. Tego dnia ukradłam bransoletkę, parę złotych i smartphone, który niemalże sam wypadł z torebki śpieszącej się nastolatki. Nie byłam pewna czy to wystarczy Adrianowi, ale nie miałam nastroju, żeby więcej ukraść. Spojrzałam na gumowy zegarek na swojej lewej ręce i postanowiłam, że zobaczę co u Marka.
Z tego, co pamiętam powinien teraz być w zachodniej części miasta, jakieś piętnaście minut stąd. Nigdy nie zajmował się tylko i wyłącznie jedną robotą, tak więc nie miałam pojęcia co robi. Prawdę mówiąc i tak powinnam się cieszyć, że jeszcze raczy mnie informować, gdzie będzie się znajdował, czym oszczędzał mi poszukiwań po całym mieście.
Szybko poszłam w stronę hali targowej, bo tam miał się właśnie znajdować. Zatrzymałam się przed wejściem i stając na palcach próbowałam znaleźć brata w tłumie zupełnie obcych mi ludzi. Niestety, byłam niska i nic nie zobaczyłam. Postanowiłam więc wejść do środka i rozejrzeć się, modląc się w duchu, żebym szybko odnalazła swoją zgubę. Moje modły jednak nie zostały wysłuchane.
W końcu, po trzydziestu minutach przedzierania się przez tabun ludzi, zauważyłam rozczochraną blond czuprynę mojego brata. Stał przed halą, oparty o ścianę i rozmawiał z kimś. Stanęłam za Markiem i z założonymi rękoma przysłuchiwałam się temu, co właśnie mówił do wysokiego chłopaka, który wcale go nie słuchał. Skąd to wiedziałam? Bo patrzył wprost na mnie i uśmiechał się jak zepsuty człowiek, który właśnie zabrał dziecku cukierka.
– Czy ty mnie w ogóle słuchasz?! – rzucił zdenerwowany Marek.
– Przepraszam, ale ktoś inny przykuł moją uwagę.
Spojrzałam uważniej na mówiącego żartobliwie chłopaka, miał krótko ścięte włosy i ciemne oczy, które przewiercały mnie na wylot. Nie wiedzieć czemu, ale nie mogłam się odpędzić od myśli o tym, że ten chłopak jest bardzo przystojny na ten swój szorstki sposób.
– Mia, co ty tu robisz? – głos brata wyrwał mnie z zamyślenia. Marek położył swoje dłonie na moich ramionach i lekko mną potrząsnął.
– No jak to co? Szukałam ciebie.
Nieznajomy nie dał Markowi szansy na odpowiedź i powiedział:
– Brachu nie wiedziałem, że znasz takie piękne...
– To moja siostra pajacu – przerwał mu, a na twarzy nieznajomego pojawiło się zdziwienie.
– Od kiedy ty masz siostrę?
– Od dnia, gdy się urodziła – odpowiedział mu błyskotliwie Marek.
Mój kochany braciszek spojrzał złowrogo na swojego znajomego, który nic sobie z tego nie robiąc, wyminął go i uśmiechnięty od ucha do ucha, stanął przede mną. Wyciągnął przed siebie rękę i z pewnością godną podziwu, powiedział:
– Nazywam się Kuba, zapamiętaj dobrze moje imię, bo nie zamierzam dać się nastraszyć Markowi. Chciałbym się z tobą spotkać, ale bez obecności twojego brata.
Nie zgodziłam się, posłałam go na drzewo, a Marek przez następne tygodnie chodził bardzo zadowolony. Nie chciałam mu psuć humoru, ale jego zdanie najmniej mnie obchodziło. Nie zgodziłam się na spotkanie z Kubą tylko z jednego powodu – chciałam zobaczyć jak ta jego pewność siebie się sypie.
– Mia – głos Kuby wyrwał mnie z zamyślenia i z niechęcią spojrzałam na bruneta siedzącego za kierownicą.
– Co?
– Zanim tam wejdziemy muszę cię przed czymś ostrzec.
– Wejdziemy?
Nie wiedziałam, o czym mówił. Rozejrzałam się dookoła i zdałam sobie sprawę, że rzeczywiście samochód stał na jednym z miejsc parkingowych.
– Tak, na górze jest mnóstwo agentów, z tego miejsca obserwują wszystko.
– Zwariowałeś – powiedziałam chwytając jednocześnie za klamkę. Ku mojemu zaskoczeniu drzwi były zablokowane i w żaden sposób nie mogłam tego zmienić. Uderzyłam otwartą dłonią o szybę i przeklinając w myślach, doszłam do wniosku, że ten niepozorny samochód jest niezniszczalny.
– Mia, to nie są żarty. Tylko tutaj będziesz bezpieczna.
– Bezpieczna?! – syknęłam mu prosto w twarz. – Nie chcę być bezpieczna, chcę uratować brata!
Chwycił mnie za nadgarstki i z przejęciem spojrzał mi w oczy. Wyglądał jak jakiś psychopata, miał obłęd w oczach, który wcale mi się nie podobał.
– Zrobimy to, ale nie teraz. Mówiłem ci już, że coś jest nie tak.
– Naprawdę? – zapytałam słabo. – Dlaczego miałabym ci znowu uwierzyć? Nawet nie wiem czy naprawdę coś do mnie czułeś, przecież to też mogło być tylko przykrywką, czy jak to tam nazywacie.
Nie zwracając uwagi na moje opory, przyciągnął mnie do siebie i uniósł lekko moją brodę, tak, że patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Nie wiedziałam, co z nami będzie, jednak w głowie wciąż odzywały się wspomnienia, które sprawiały mi ból. Nawet skrucha w jego pięknych oczach w niczym mi nie pomogła.
– To, co się między nami wydarzyło, było dla mnie wielkim zaskoczeniem. Nie przypuszczałem, że się zakocham, ale tak się stało, więc proszę cię o jedno. Nigdy nie wątp w moje uczucia, bo ja cię naprawdę kochałem i właśnie, dlatego zabieram cię do naszej kwatery, bo nadal mi na tobie zależy.
– Tam są agenci...
– Tak, ale nic ci nie zrobią.
– Skąd wiesz?
– Ktoś bardziej wpływowy ode mnie, zapewnił ci ochronę – powiedział cicho, całując mnie w czoło.
Zamknęłam oczy i nabrałam powietrza. Jedyne czego w tamtym momencie pragnęłam, to spokoju. Chciałam, żeby to wszystko się już skończyło i szczerze mówiąc nawet nie obchodziło mnie, dlaczego niby mieliby mnie chronić. I chociaż to była bezmyślna postawa, takie wtedy miałam o tym wszystkim zdanie.
Razem z Kubą wyszliśmy z samochodu i stanęliśmy przed wysoką kamienicą, wybudowaną zapewne jeszcze przed wojną, czego dowodem mogły być wgłębienia w ścianach. Nie byłam pewna, co to za miejsce, ale musiała się tutaj odbyć niezła jatka, skoro ślady po kulach były aż tak bardzo liczne w tym miejscu.
Zniecierpliwiony Jakub przywołał mnie szybkim ruchem dłoni, a ja nie mając innego wyjścia, weszłam za nim do jaskini lwa, która mieściła się na czwartym piętrze kamienicy. Dodam jeszcze, że w tym starym budynku nie było windy, tylko wąskie schody, na których nieostrożni mogliby się zabić.
– To tutaj – powiedział i otworzył drzwi do trzypokojowego mieszkania.
Rozejrzałam się nieśmiało dookoła, ale nie było na czym zawiesić wzroku, bo mieszkanie było prawie puste. Przy stole siedziało trzech mężczyzn, a czwarty stał przy oknie i wypatrywał coś przez zwykłą lornetkę, chociaż obok stał duży teleskop.
– Przyprowadziłem wam kogoś – powiedział poważnie Kuba, jednak tylko czwarty mężczyzna zwrócił na niego uwagę. Odłożył lornetkę na parapet i podszedł do mężczyzn przy stole.
– Stefan, zastąp mnie, karty nie uciekną.
Napakowany brunet pomimo grymasu na twarzy, nie sprzeciwił się i po chwili stał przy oknie i za pomocą teleskopu coś oglądał. Byłam pod wielkim wrażeniem, bo ten cały Stefan nie wyglądał na kogoś, kim można rządzić.
– Cieszę się, że przyjechaliście – powiedział delikatnie nieznany mi mężczyzna od lornetki i uprzejmie uścisnął moją dłoń.
Przyjrzałam mu się dokładniej. Blond włosy miał zdecydowanie dłuższe od bruneta, który był ścięty na krótko. Nie wyglądał też na sztywniaka, który mógłby ocenić mnie z góry, był po prostu zwyczajnym mężczyzną w średnim wieku i najwidoczniej o wielkim autorytecie.
– Wie pan, kim jestem?
– Oczywiście – zaśmiał się i ręką wskazał mi, żebym usiadła na kanapie. – Odnalazłem twojego brata parę lat temu.
– Nie rozumiem? – mówię otępiała, a jego twarz zamienia się w skałę. Widzę jak unosi wzrok na stojącego za mną Kubę i nerwowo zaciska dłonie w pięści.
– Ona nic nie wie?! – zwraca się do Kuby podniesionym głosem.
– A co miałem jej powiedzieć? Od roku ze sobą nie rozmawialiśmy, Marek mógł jej wszystko opowiedzieć, ale tego nie zrobił. Nie jestem jej bratem, żeby decydować o takich rzeczach.
Odpowiedź najwyraźniej nie spodobała się rozmówcy, bo odprawił Kubę machnięciem dłoni, a potem przez chwilę wpatrywał się w niewidzialny punkt na ścianie za mną.
– Nazywam się Kacper Zawada i chociaż nigdy o mnie nie słyszałaś, to bardzo dobrze znam twojego brata. Musisz mi uwierzyć na słowo, wiem że to trudne, ale w tych okolicznościach...
– Ostatnio wielu osobom muszę wierzyć na słowo – mówię bez przekonania, a on lekko się uśmiecha.
– Jesteś podobna do matki, będąc nastolatką też była nieufna. I te jej paskudne poczucie humoru, w jej towarzystwie miało się wrażenie, że mówi się same głupoty. Nigdy tego nie zapomnę, po każdym spotkaniu wyrzucałem sobie wszystkie gafy wypowiedziane w jej towarzystwie.
Zdzwiona spojrzałam na delikatnie skalaną zmarszczkami twarz mężczyzny. Nie wyglądał aż tak staro, żeby mógł znać moją matkę, ale z drugiej strony nawet nie wiem ile teraz powinna mieć lat. Nic o niej nie wiedziałam, no może poza tym, że psychicznie nie była w stanie wychowywać swoich dzieci.
– Przepraszam, ale nie chcę słuchać o osobie, która nie potrafiła zaopiekować się własnymi dziećmi.
– To nie tak... – zaczął, ale natychmiast mu przerwałam.
– Jedyną osobą, jaką pamiętam z dzieciństwa, to mój brat. To on przychodził po mnie do przedszkola i robił mi obiadki. Na szczęście wystarczająco szybko mnie zabrał z domu, bo nie chciałabym pamiętać matki, która przesadzała z lekami i alkoholem.
– Nie wiesz wszystkiego.
– Wiem wystarczająco dużo, dlatego chcę odbić Marka, bo jest moją jedyną rodziną.
Pan Kacper uniósł głowę do góry i bezsilnie spojrzał na sufit. Nie wyglądał na słabą osobę, jednak najwidoczniej moja obecność doprowadzała go na skraj cierpliwości.
– Matylda była wspaniałą kobietą, która się trochę pogubiła. Wasza ucieczka nie przysłużyła się jej, jednak to wy ponieśliście największe straty, bo musieliście żyć zdani tylko na siebie. Zrozum, że wszystko mogło wyglądać inaczej...
– Nie chcę o tym rozmawiać, niech pan zrozumie, że interesuje mnie wyłącznie życie brata, a tutaj znalazłam się tylko dlatego, że Kuba jest przewrażliwiony i w piratach drogowych widzi niebezpieczeństwo – powiedziałam poważnie i nie zwracając uwagi na mężczyznę, wyszłam z pokoju, żeby poszukać jedynej znajomej mi tutaj osoby, Kuby.
A
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz