– Masz pięć sekund na usunięcie się z mojego pola widzenia, inaczej pożałujesz, że zadarłeś z niewłaściwą kobietą – powiedziałam próbując wczołgać się na łóżko bez otwierania oczu.
– Tak, tak już to słyszałem i tak dla przypomnienia, nie boję się ciebie, Mała Mi.
Odwróciłam się zapominając o senności i spojrzałam wściekła na Kubę, który kucał naprzeciwko mnie. Wyglądał koszmarnie w tych nieuczesanych włosach, które opadały mu na czoło w skutek czego bardzo dobrze widziałam jego prowokacyjny uśmieszek.
– Zabiję cię! – warknęłam i rzuciłam się w jego stronę z rękami wyciągniętymi przed siebie.
Wbiję swoje paznokcie w jego śliczną buzię i zobaczymy jeszcze, kto tu będzie się śmiał.
– Uspokój się – powiedział rozbawiony.
Poległam, po prostu poległam. Zamiast wydłubać mu oczy zostałam uwięziona, złapał mnie za nadgarstki i nie miał zamiaru mnie puścić.
– Nie będziesz mówił do mnie Mała Mi.
Zmrużył oczy zastanawiając się nad tym co powiedziałam, po czym z dziecinnym entuzjazmem, powiedział:
– Mia, ale ty jesteś jak Mała Mi. Jesteś mała i wredna, tak jak ona.
– Obiecuję ci, że pożałujesz tych słów – zarzekłam się wywołując u niego wybuch śmiechu
Odczekałam aż mnie puści i uspokoi się na tyle, żeby móc z nim normalnie porozmawiać, o ile było to w ogóle możliwe.
Rozmasowując zbolałe nadgarstki wykorzystałam chwilę i przyjrzałam się chłopakowi w wpadającym przez okno świetle księżyca. Wyglądał doroślej niż jeszcze rok temu, jednak za każdym razem, gdy otwierał usta, wiedziałam, że jego charakterek się nie zmienił. Podniósł rękę do góry i przejechał nią mimowolnie po włosach. Mówił coś do mnie, jednak jego słowa do mnie nie docierały. Przysunęłam się do niego i złapałam za jego ramię. Wyprostowałam je i palcem wskazującym przejechałam delikatnie od jego łokcia aż do nadgarstka. Kuba spiął się, na pewno wiedząc o czym teraz myślę. Ostatnim razem jak się widzieliśmy nie miał tej długiej blizny na ręce. Oczywiście tysiąc razy widziałam różne rany i blizny, jednak ta była zadana czymś dużym i ostrym.
– Co się stało? – wyszeptałam.
Kuba spojrzał na mnie smutno i wzruszył ramionami. Nagle stał się niemową.
– Nie żartuję, masz mi odpowiedzieć.
Schylił głowę i zaczął swoją opowieść nie okazując przy tym żadnych emocji, można było mieć wrażenie, że bohaterem tej historii jest ktoś inny.
– Straciłem kontrolę, a on wyciągnął nóż, ale nie taki zwykły, podejrzewam że ukradł go z rzeźni. Nie wiem, co więcej ci powiedzieć, wykorzystał okazję i rozciął mi rękę, miałem szczęście, że skończyło się tylko na bliźnie.
Przechyliłam głowę na bok i spojrzałam na niego podejrzliwie.
– Od kiedy tracisz kontrolę? – zapytałam przypominając sobie, jaki zawsze był czujny.
– Od kiedy uzależniłem się od najbardziej irytującej istoty na świecie.
– Niemożliwe, nie mogłeś uzależnić się od samego siebie – powiedziałam bez wahania, starając się nie myśleć o tym, kogo miał na myśli.
Zamknęłam oczy i oparłam się o ścianę, wykorzystując tym samym chwilę ciszy na pogrążenie się we wspomnieniach.
Miałam bardzo dobry dzień, szybko udało mi się ukraść drobiazgi, których wartość powinna zadowolić Adriana. Nie mając, co ze sobą zrobić, poszłam do mieszkania Kuby. Robiłam tak zawsze, gdy poradziłam sobie z pracą przed czasem. I chociaż okradanie ludzi na akord stawało się coraz bardziej uciążliwe, to nie chciałam przed nikim przyznać, że tworzę sobie wymówkę do tego, żeby go spotkać.
Zapukałam do drzwi jego mieszkania i ignorując ujadanie psa sąsiadki, przywołałam na swoją twarz uśmiech, który nie był udawany, byłam naprawdę szczęśliwa. Po dokładnie czterdziestu sekundach drzwi się otworzyły i stanął w nich Kuba. Miał na sobie jedynie biały ręcznik z frotty. Powoli uniosłam wzrok, dokładnie przyglądając się jego mokremu torsowi, uśmiechniętym ustom, błyszczącym oczom i mokrym włosom.
Uśmiechnęłam się pod nosem i pchnęłam go do środka mieszkania, zamykając po drodze drzwi. W takich momentach nie były nam potrzebne żadne słowa. Zachowywaliśmy się tak jak chcieliśmy, czuliśmy się przy sobie swobodnie, bo już dawno temu znieśliśmy granice między nami.
Oderwałam się na chwilę od jego cudownych ust i spojrzałam w jego duże oczy. Złapałam nierówny oddech i dotknęłam wierzchem dłoni jego policzka.
– Kocham go – pomyślałam, wiedząc, że pomimo naszych układów, dobrych stosunków i namiętności, nigdy mu tego nie wyznam.
A
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz