– Nic z tych rzeczy – powiedział łagodnie Kuba i wyswobodził się zwinnie z zabójczego uścisku Kaśki.
– Jak to, nie wróciliście do siebie? – zapytała marszcząc ze zmartwienia czoło.
– Normalnie – wzruszył ramionami i spojrzał na nią wymownie. – Nie chce mnie już – dokończył robiąc smutny dziubek. Co za wstrętny aktorzyna.
– Czyś ty zgłupiała?! – wybucha Kaśka. – Nie po to cię przez dwa miesiące po rozstaniu pocieszałam, żebyś znowu to zepsuła.
– To była jego wina – wycedziłam przez zęby, ona jednak nie zwracała na to uwagi.
– Wiesz co? Jak wróci Marek, to zajmiemy się twoimi obawami. W mig przestaniesz strzelać fochy.
– Jak wróci cały, to mogę nawet wypić szampon – mruczę pod nosem i udaję się w stronę swojego kawałka prywatnej przestrzeni w tym sypiącym się czymś.
Pomimo świadomości, że nie ma już czasu na sen, położyłam się na niewygodnym materacu i mocno zacisnęłam powieki. Marek, co on najlepszego zrobił? Sam się w to wszystko wpakował i jeszcze okazuje się, że nie mogę w pełni ufać Adrianowi. Tak być nie powinno, gdzie się podziała ta cholerna solidarność, o której zawsze mówili?!
– Chcesz iść na rekonesans?
Odwracam się i patrzę na Adriana, ma dzisiaj na sobie wojskowe spodnie i czarną koszulkę. Wygląda twardo, ale nie widzę w nim niczego, co zapewniłoby mnie, że jest zdolny do skrzywdzenia bliskich osób.
– Ta-ak – odpowiadam, a on uważnie lustruje mnie wzrokiem. Nie wiem co dostrzega, ale jego uśmiech znika i pojawia się lekki grymas. Podchodzi do mnie i przytula mnie po przyjacielsku.
– Wiem, że to jest trudne, ale uratujemy go – mówi, a ja czuję nieprzyjemne dreszcze. Wciąż mam w głowie słowa Kuby i czuję się niezręcznie w objęciach potencjalnego wroga.
– Nic mi nie będzie – odsuwam się od niego i uśmiecham się przepraszająco. Muszę jak najszybciej dowiedzieć się, o co chodzi w tym gównie.
– Z kim tam pójdę? – Adrian chce odpowiedzieć, ale za nim pojawia się dobrze znana mi sylwetka Kuby, który nie daje chłopakowi dojść do słowa.
– Ze mną – odpowiada pewnie. Adrian odwraca się w stronę Kuby, a ja wyobrażam sobie jak miota w stronę chłopaka piorunami.
– A kto powiedział, że gdzieś idziesz?
– Chcesz puścić tam Mię? To nie masz wyboru. Obiecałem coś Markowi i dotrzymam danego mu słowa.
– Zraniłeś ją...
– Pogodziliśmy się.
– Jeszcze o tym pogadamy – mówi złowrogo i wraca tam skąd przyszedł.
Zadowolony z siebie Kuba, podchodzi do mnie i obejmuje w pasie. Patrzy mi w oczy, a ja nienawidzę się za to, co czuję. Po takim czasie nie powinnam już tak bardzo reagować na niego, a jednak to wszystko wraca ze zdwojoną siłą. Zdaję sobie również sprawę z tego, że im bliżej siebie jesteśmy, tym bardziej odczuwam tęsknotę. Mam ochotę płakać z bezsilności, że tego za czym tak tęsknię już nie ma.
– Chodźmy na ten rekonesans – mówię i wyrywam się z jego objęć. Zabieram z łóżka brązową kurtkę i wybiegam na zewnątrz. Chcę odetchnąć, odpocząć od jego obecności i pozbierać myśli, jednak po chwili wyrasta przede mną jak spod ziemi i uśmiechając się zawadiacko, jednym gestem zaprasza mnie do swojego samochodu. Zmienił wóz, kiedyś miał starą osobówkę, a teraz siedzę w SUV-ie, na oko piętnastoletnim. Nigdy nie interesowały mnie samochody, ale chcąc nie chcąc nasłuchałam się trochę od brata.
– To jak to jest z tą twoją pracą? – pytam od niechcenia, przyglądając się zmieniającemu się za oknem krajobrazowi.
– Jestem za młody na bycie pełnoprawnym agentem, więc postanowili w inny sposób wykorzystać mój wiek i kazali zakręcić się wokół Adriana.
– A co się stało tamtego poranka?
– A jak myślisz?
– Nie wiem, ty mi powiedz.
Słyszę jak ciężko wzdycha i wbijam sobie paznokcie w rękę, nie mogę pozwolić, żeby wspomnienia wróciły, nie teraz gdy zaczął mi wszystko wyjaśniać.
– Chciałem kupić świeże pieczywo, ale po drodze napotkałem wstrętnego typka, który dobierał się do bezbronnej dziewczyny. Uderzyłem go, ale się nie poddał, okazało się, że ma broń, która wystrzeliła. Sam już nie wiem jak to się stało, że go skułem.
– Zawsze nosisz ze sobą kajdanki i odznakę?
– Nie – milknie i przyśpiesza, pomimo tego że jesteśmy już w centrum. – Zabrałem ze sobą plecak. W nim mam różne rzeczy.
– Odznakę miałeś przyczepioną do paska, pamiętam to.
– Mia – uderza pięściami mocno o kierownicę i piorunuje mnie wzrokiem. – Co mam ci do cholery powiedzieć?! Byłem wtedy jak w transie, nie mogłem pozwolić żeby coś się jej stało i tym co zrobiłem naraziłem wszystko na szwank. Po tym zajściu odsunęli mnie od tej sprawy, jedyną wtyczką w tym gównie został...
Zamilkł, a ja w końcu spojrzałam na niego uważnie. Usta miał zaciśnięte w wąską linię i wyglądał na bardzo wkurzonego.
– Kto jest wtyczką? – pytam, a on gwałtownie zjeżdża na pobocze.
Odwraca się w moją stronę, a ja czuję się jak w pułapce, nie podoba mi się to, co się właśnie dzieje.
– Myślisz, że było mi łatwo?! Chciałem cię odnaleźć i wszystko wyjaśnić, ale nie mogłem tego zrobić, a teraz widzę że straciłem ciebie. Mia, naprawdę nie chciałem żeby do tego doszło, musisz mi uwierzyć.
– Mam ci uwierzyć? – śmieję się gorzko, wiedząc że to nie jest takie łatwe jak mu się wydaje.
– Tak, powinnaś mi zaufać tak jak ja zaufałem tobie – mówi poważnie, a mnie przechodzą ciarki po całym ciele.
Kuba nachyla się w moją stronę i śmiało sięga po mój podbródek, który przytrzymuje, gdy nasze usta się łączą. Nie powinnam tego robić, ale moje ciało samo na niego reaguję. Czuję coraz większy uścisk w brzuchu, gdy jego pocałunki stają się coraz bardziej namiętne. Zarzucam ręce na jego szyję i z jego pomocą wślizguję się na jego kolana. Jakaś niepokorna część mnie odprawia właśnie mentalny taniec radości, gdy przez drogę przejeżdża z olbrzymią prędkością jakiś samochód. Reakcja Kuby jest błyskawiczna, przyciska mnie mocniej do siebie, żeby w razie potrzeby nic mi się nie stało. Nie widzę jego twarzy, ale wiem, że jest niespokojny.
– Coś jest nie tak...
– O czym ty mówisz? Przecież piraci drogowi się zdarzają – odsuwam się od niego i patrzę na jego zamyśloną twarz.
– Nie wierzę w przypadki, musimy znaleźć bezpieczne miejsce i z niego zobaczyć, co się stało.
– Masz paranoję!
– Lepiej być żywym paranoikiem, niż martwym ignorantem!
I pomyśleć, że jeszcze chwilę temu całowałam tego buca, w głowie mi się nie mieści jak mogłam to zrobić. Kuba jest przewrażliwiony, wystarczy pirat drogowy, a on już wietrzy podstęp, a przecież dopiero sam pędził po ulicy. No, ale po co myśleć logicznie, przecież dla niego teorie spiskowe, to wiedza porównywalna z książką medyczną, krótko mówiąc jest niepodważalna.
– Pojedziemy do mojej kryjówki.
– Przyznaj się, nie ma żadnego zagrożenia, po prostu chcesz mnie zaciągnąć do łóżka – mówię, gdy znów włącza się do ruchu. Odwraca na chwilę głowę w moją stronę i uśmiecha się radośnie.
– Przejrzałaś mnie, najchętniej spędziłbym z tobą w łóżku cały następny tydzień. Niestety, mamy coś do zrobienia, a w mojej kryjówce nie będziemy sami. Przykro mi moja Mała Mi, ale będziesz musiała poczekać aż uwolnimy twojego brata.
– Nienawidzę cię.
– Czyli jesteś na dobrej drodze do miłości.
– Boże widzisz i nie grzmisz, dlaczego muszę się z nim użerać?!
A
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz